Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29
|
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Najnowsze wpisy
Nie rezygnuje. Z milosci nie da sie zrezygnowac. Milosc po prostu sie konczy. Sa w zyciu takie rozdzialy ktore zamyka sie dlugo, z wielkim trudem. Tylko po to, by na koniec zorientowac sie ze one sa tak naprawde juz od dawna zamkniete. Bez zbednych tlumaczen i ceregieli, bez wysilku. Banal.
Ale nie w tym przypadku. Bo to chyba milosc. Za glupi na to jestem, nigdy wczesniej nie bylo czegos takiego. W moim zyciu. Chociaz Ona byla i jest w nim od zawsze. Najlepsza Przyjaciolka jaka moze sobie wymarzyc facet. Moglbym powiedziec Jej wszystko i wiem, ze by zrozumiala. Nie mowie, z wiadomych powodow. Nie skrzywdze Jej. Za nic.
Wymarzona Przyjaciolka i wymarzona Kobieta. Pisac o Niej mozna w nieskonczonosc. Jest wszystkim. To dziwne. Bo mimo tego jak wielki bol zadaje to uczucie, dobrze mi z nim. Dobrze mi z Nia w sercu i umysle. Radosc i bol w jednym.
Jej ulubiona piosenka, wino i zapach kadzidelka. Brakuje jednej osoby. Nieosiagalnej.
'Kiedy cię spotkam co ci powiem
że byłaś światłem moim Bogiem
że szmat już drogi przemierzyłem
i byłaś wszędzie tam gdzie byłem
odległą gwiazdą w sztolni nocy
zachodem słońca snem proroczym
przestrzenią serca której strzegłem
jak oka w głowie dla tej jednej
mądrej i pięknej ludzkim prawem'
Nie bylo mnie tyle czasu i tyle sie od tego czasu zmienilo. Nie napisze o tym bo to byloby juz kompletnym zdemaskowaniem mojej osoby. Tylko tyle ze Ona jest teraz wolna. Nie ma go. Jest 'w zasiegu reki'. A ja nie robie nic by z Nia byc. Nie dlatego ze nie darze Jej uczuciem. Darze takim samym jak wczesniej. Jezeli nawet nie mocniejszym. Ale nie moge Jej tego zrobic. Nie Jej.
Przeciez obiecalem sobie ze za nic. Zbyt wiele slow zostalo powiedzianych. Napisanych. jest mi glupio z powodu tych kilku notek. Trzeba byc tfardym a nie mientkim. A z tych notatek wynika tylko tyle - jestem miekki jak cholera.
Ale wyplatalem sie z tych wszytskich historii pod drodze. Nie moge ranic innych. W madrych ksiazkach dla domoroslych psychologow pisuja ze jest to zwykla reakcja na zranienie - ranienie innych. Nie bede. Nie moge. Mimo wszystko jakas czastka czlowieczenstwa we mnie zostala. Pieprze jak potluczony.
Czy mozna przestac kogos kochac? Jezeli sie kocha tak naprawde? To chyba niemozliwe. Pojebane to wszystko.
Bajka sie jednak nie skonczyla. Dlaczego? Bo jestem idiota. Nie umiem sie wycofac. Za bardzo Ja kocham. Miloscia beznadziejna, z gory skazana na niepowodzenie. Chociaz ponoc zadna taka nie jest. Ponoc. Sa wyjatki. To jest wlasnie taki wyjatek.
Macie racje. Cierpialbym bardziej, gdybym nie mogl Jej chocby widywac. Przeciez bez spojrzenia tych szarych smutnych oczu swiat nie mialby sensu.
Nie moge odejsc. Nie umiem. nie chce.
To paradosk - chodze na piwo z Jej facetem. Bo wbrew pozorom nic do niego nie mam. Niemalze nic. Jego jedyna wina jest to, ze kocha ta sama kobiete, co ja. Ale czy mam go za to nienawidzic? Jezeli tylko potrafi dac Jej szczescie. Jezeli potrafi Jej dac to, czego ja nie moge. A on Ja kocha. Kocha prawdziwie. z wzajemnoscia. Strata tego czlowieka bylaby dla Niej najwiekszym nieszczesciem. Sama mowi, ze nigdy nikogo tak nie kochala. Ze jest dla niej wszystkim.
Czuje sie wtedy tak, jakby mi ktos wbijal noz prosto w serce. A z kazdym kolejnym 'kocham' przekrecal to w lewo, to w prawo. Banal taki. Ale prawdziwy. To nie jest klasyczny trojkat. Owszem - ja kocham Ja, Ona jego z wzajemnoscia. Ale to dziala na innej zasadzie. I ktos tu jest zbedny po prostu. Moge byc Jej przyjacielem. Jego kumplem. Nikim ponadto. Nie wtracac sie w ich zycie. W ich sprawy, w to co robia. Jak do tej pory. Przeciez nie wychodzilo mi to calkiem na zle.
Wycofac sie. Najrozsadniejsze. Najmadrzejsze. Najbardziej racjonalne. A przede wszystkim najbardziej bolesne.