Archiwum 22 kwietnia 2003


kwi 22 2003 Las westchnień / Carvillian / z dedykacja...
Komentarze: 4

Wiatr delikatnie lecz stanowczo pochylał potężne pełne majestatu drzewa. Wstrzymywany przez granice lasu. Przekroczyłem wraz z Tobą granice wietrznych uciech. Otoczył nas ciepły zefir, a przez falujące korony ogrzewało nas wiosenne słońce. Trawy i stare liście zbierały pył i brud z naszych butów. Wchodziliśmy coraz głębiej w leśną ciszę, otoczeni zielenią drzew. Gdzieś przy ścieżynie sunie wartko strumień, rozbijawszy się na małych i większych kamieniach. Porzuconych przez czas w miejscu ostatniego spoczynku.
W oddali dostrzegłem stare i potężne drzewa , powalone przez czas, równie bezwzględny wobec ciebie czy mnie.
Otacza nas powoli lekki półmrok starego lasu, trawy drzewa jakieś kamienne płyty pełne nie znanych napisów w wielce tajemniczym języku. Jednak dziwnie hipnotyzujące ściągające wzrok. Słyszysz szum morza, zamykasz oczy rozkładasz ramiona. Zaczynasz płynny taniec pośród zapomnianych sennych dębów buków i wiekowych sosen. Wiatr muska delikatnie bladolice ramiona ogrzane wiosennym słońcem.
Patrzę oczarowany jak tańczysz z wiatrem, nagle stajesz wciąż z zamkniętymi oczami patrzysz duchem na otaczający cię świat.
WyobraĄ sobie, ze jest noc a światło które Cię pieści to moje dłonie przemykające po twych plecach. Muskające ramiona niczym wietrzny sługa, masuję twe odrętwiałe członki, chętne i cicho mnie wołające. Muskam ruchem kulistym twe biodra pełne chęci, delikatnie przesuwam dłoń po wewnętrznej stronie twych ud. Drżące pod najmniejszym mej dłoni dotykiem. Czujesz dreszcze gdy me ciało
styka się na ułamek sekundy z twoim. A jednak w ciąż nie połączeni, całuje twą szyję spijając twe pożądanie. Czujesz mój oddech na swym delikatnym karku, a dłonie na swej tali i niżej niżej. Aż do ud dochodzę całując po plecach. Nagle się wzbijam chwytając mocno za twe ramiona obdażając dotykiem piersi twoje i drażniąc sutki nie poskromione wiecznie mknącym językiem.
Wsysam się w twa łabędzią szyję całuję gorąco każdy jej milimetr. By lekkim odepchnięciem się przesunąć na twe plecy i masować piersi.
Wiatr cichnie jakby się zapatrzył a ty stoisz sama w pośród drzew zamyślonych patrzysz. Oczy otwierasz porażone słońcem czy to noc czy dzień już nie wiesz, pełna rozmarzenia rozglądasz się wokół. Jedyne co widzisz to krzewy , drzewa w cień nocy umyka marzenie. Rozglądasz się duchem rozglądasz bacznie i szukasz mnie z ducha tkanego. Lecz nie potrafisz mnie dostrzec. Mimo że ja nieopodal stoję możesz czuć mój oddech i wilgocią spływać możesz mnie poczuć lecz nie zobaczyć. Tak długo jak oczy zostają otwarte zobaczyć mnie nie zobaczysz gdyż dzieckiem nocy jestem , samotnym bardem co chodzą nocy ścieżkami.

atomistyk : :