Szept.
Komentarze: 3
Kiedy ja w niebo lecę w burzy i płomieniu,
Że mnie się aniołowie boją,
Ty zaledwie swą miłość gromadzisz w westchnieniu.
Nie! Ty mnie nie kochasz, ale miłość moją,
Kiedy ja przed twą wolą uginam kolana
Łzy lejąc, które mnie nie koją,
Ty wtedy szepczesz: - Boże! jak jestem kochana.
Nie, nie slyszalem tego szeptu. Choc moze inaczej - slyszalem go wielokrotnie, w swojej glowie. Banal taki.
Ten szept slyszy teraz kto inny. Zazdroszcze mu po czesci - tego, ze on ma teraz to o czym ja marze, a czego ja nigdy nie mialem. I miec nie bede [strata zludzen] Tego, ze po przebudzeniu moze spojrzec w te wielkie smutne szare oczy. Ze Ona sie usmiecha - lagodnie, z czuloscia, z mysla o nim. Czy do mnie tez sie tak usmiecha? Tak, tez. Ale to nie to samo. Ja nie chce Jej miec. Byc z Nia? Bylbym najszczesliwszym facetem we wszechswiecie. Ale ja chce po prostu byc dla Niej. W kazdej chwili, na kazde zadanie, spelniajac kazde zyczenie. Zeby byla szczesliwa. Zeby juz nie byla smutna.
No tak. Wiem. Mialem sie przelamac i w ogole. Nie umiem. nie umialem tego zrobic ze swiadomoscia, ze on niedlugo przyjedzie. I beda razem. Nie moglem Jej tego zrobic, niech cieszy sie swietami. Z nim. A ja coz, mam krate piwa w roli towarzysza :) Nie, spoko - zadnych glupstw. Bedzie dobrze. Po oficjalnym sniadaniu u rodzicow pojechalem do siebie i zamierzam tu spedzic reszte dnia (najchetniej tez reszte zycia). Zadzwonila dzis z zyczeniami, z pytaniem, czy przypadkiem nie mam ochoty wpasc "co bedziesz tak sam siedzial". Podziekowalem grzecznie i odmowilem dodajac [fakt, moze nieco ironicznie] "bawcie sie dobrze, pozdrow swojego ukochanego" [nawet nie sadzilem, ze stac mnie na taki heroizm] Dobrze jest. Pocieszam sie Leszkiem i mysla, ze juz jutro wieczorem go z nia nie bedzie.
Dodaj komentarz